Recenzja: Diary of the dead

wpis w: osobiste | 0

W końcu obejrzałem, z płyty zakupionej w lokalnej zaprzyjaźnionej wypożyczalni video.

Cieszę się, że kupiłem, a nie wypożyczyłem, bo taniej wyszło. Filmidło, jak na miszcza zombie gatunku George’a Romero – słaaabe. Jedna końcowa scena, miszczostwo, ale takie bardziej paszczowe. „Zabieram Ci samochód i zostawiam dom” i pyk laska odjeżdża camperem w siną dal.

Jako, że to 2007 rok to zero referencji do Zombieland, a tym bardziej Walking Dead. Choć duchowo bliskie, więc myślę, że Romero parę komiksów z serii przewertował.

Przy okazji wspomnę o czymś również zanabytym z wypożyczalni.

Zombie Strippers.

Pierwszy raz przewijałem film na podglądzie (!!!) a i tak po chwili wyłączyłem. Nie zdzierżyłem. Jak ktoś potrzebuje się przekonać czemu, proszę…

Tylko proszę mnie nie obwiniać za szkody w mózgu mogące powodować niechęć zombie do napoczęcia tychże.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.