Stary Macbook (biały) i może…

wpis w: osobiste, zawodowe | 0

Jakiś czas temu, powodowany zawodową ciekawością, zawaleniem dysku 500GB 7200rpm tysiącami (setkami tysięcy?) zduplikowanch plików, oraz faktem, że prawie 4 letni system OS X zaczął się nieźle mulić, postanowiłem dokonać radykalnej zmiany filozofii wykorzystania laptopa, jako komputera osobistego.

Do komputera wrzuciłem 60GB dysk SSD (w 2011 była to jedyna cenowo rozsądna opcja, czytaj – okolice 300 PLN). System został zainstalowany na czysto, a żeby nie zaciągnąć na kompa różnych zamulaczy, nie przeprowadziłem migracji profilu użytkownika, za pomocą utensylia Migration Assistant.

Ponieważ wybrałem drogę na czysto, największym potencjalnym problemem było przeniesienie poczty (prawie 5 lat korespondencji) i, co ważniejsze – regułek sortowania wiadomości. O ile to pierwsze jest w sumie dość proste, strach przed tym drugim odbierał mi chęć podjęcia tematu reinstalacji systemu przez długie miesiące. Moje regułki, tworzone od lat, są podstawą przejrzystości mojej skrzynki pocztowej. Odtworzenie ich „od zera” oznaczałoby 2-3 dni pracy tylko nad nimi. (No może trochę przesadzam)

Na szczęście okazało się to niemal dziecinnie proste.

Wystarczy przenieść odpowiednie biblioteki…

Reszta poszła gładko. Większość programów zainstalowanych zostało na nowo, część przerzuciłem w stylu drag and drop.

I wpadłem w SSD. Raz się użyje, i ciężko wyobrazić sobie lapsa bez niego. Zwłaszcza starszego (jak mój). Zupełnie, jakby ktoś wcisnął przycisk turbo. Bo wcisnął.

Ale nie ma róży bez kolców. 60GB to w sumie śmiesznie mało w dzisiejszych czasach. Dodatkowo, przy instalacji Snow Leoparda postanowiłem wypróbować File Vault – system szyfrowania plików. Nie wiem, czy to kwestia mojego systemu, czy tak po prostu jest i szczerze mówiąc – nie bardzo chciało mi się prowadzić badania w tym temacie, ale generalnie raz na jakiś czas byłem zmuszony restartować komputer z braku miejsca na dysku. Po restarcie miałem około 5GB wolnego więcej. Próba wyłączenia spełzła na niczym, albowiem okazało się, że do rozszyfrowania dsku potrzeba ponad 30 GB wolnego…

Dodatkowo, dyski SSD nie słyną z długiego czasu pracy. Niestety, ich awaryjność jest wręcz legendarna. Stanąłem zatem w obliczu dwóch problemów. Mało miejsca i potencjalny pad dysku. Przypadkiem trafiłem na artykuł, na Spider’s Web, opisujący wymianę dysku optycznego na drugi dysk twardy w kompie. I zachorowałem na to rozwiązanie. Automatyczny backup na pokładzie, no i 500GB na pierdoły.

Niestety, okazało się, że zakup ramki pasującej do mojego kompa nie było takie proste, gdyż albo ceny były abstrakcyjne, albo sklep z Anglii nie prowadzi sprzedaży do Polski. W końcu trafił się transport do Polski (dzięki Arek!) i tak rameczka z przejściówką SATA-IDE (Macbooki Pro posiadają napęd DVD SATA i problemu przejściówki nie ma, widziałem takie wkładki na Allegro) trafiła do mojego wiekowego pudła.

OMG!

Mam teraz pod paluchami bardzo responsywny system (dzięki SSD) z dużym zasobem pamięci na dane potrzebujące super szybkiego dostępu (500GB). Dzięki niemu udało mi się wyzwolić z FileVault (wymagało to zrzucenia 30GB danych, na koniec przerzucałem aplikacje 20-30MB), zainstalować partycję backupową,z której w każdym momencie mogę odpalić system, w razie awarii i wyznaczyć przestrzeń na „wygłupy”.

Jednym z tych wygłupów była instalacja Mac OS X Lion (Mountain Lion nie jest obsługiwany przez mój komputer). Próba podjęta głównie z powodu dość dziwnego problemu, jaki pojawił mi się jakiś czas temu (o tym kiedy indziej).

Doświadczenie z systemem odpalanym z dysku twardego, po zainstalowaniu na nim poczty i aplikacji (tym razem przy użyciu Migration Assistant) było wstrząsające. Odpaliłem system parę razy, sprawdziłem różnice, o których słyszałem wcześniej, odkryłem, iż problem z którym się borykam w SL, w Lionie również występuje i na tym zakończyłem przygodę z OSem na klasycznym twardym dysku (7200rpm). I się zastanawiam, czy w ogóle przeprowadzać upgrade do Liona.

Jedna rzecz, warta zauważenia. Drugi dysk w systemie zauważalnie wpływa na żywotność baterii. Zwłaszcza, gdy zniego korzystamy. Aby zmniejszyć ten wpływ, odpaliłem funkcję usypiania dysków jak najszybciej. Wykorzystałem do tego komendę disksleep 1 (jedna minuta) – na SSD nie ma to specjalnego wpływu :)

Inna sprawa, że prawie 5-letnia bateria i tak wciąż nieźle daje radę…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.