TCD 2013: dzień 3

wpis w: moto, osobiste, podróże | 0

Chillout odesski. Poleźlim na schody I do portu.

Odessa się poprawiła, choć wciąż, a może jeszcze bardziej przypomina Mumbai. Wysokie krawężniki, busiki rozklekotane Tata i tylko skuterków i tuktuków brak…

Zatem zostawiamy Ukrainę i lecimy do Mołdawii. Sorry Odessa, better luck next time.

Granica. Ponoć ok 3,4h stania.

Update. 3, 4 godziny to chyba już tu stoimy. Niby nic się nie dzieje, ale jak to na granicy – cały czas coś się dzieje…

Korzystając z chwili wrócę do mojego wrażenia indyjskości Odessy i w ogóle tej części Ukrainy. Może jest to przypadłość terenów postkolonialnych w ciepłych rejonach świata, ale są takie smaczki…

Podobnie postarzone budynki.

Wysokie krawężniki.

Drogi w stanie masakrycznym (śmiem stwierdzić, że gorszych nie widziałem w życiu, ale jako że stoimy na granicy kraju o którym niewiele wiem, powstrzymam się jeszcze).

Kierowcy mający luźny stosunek do przepisów drogowych.

Ogólny syf i rozwałka, z wyjątkem dobrze odrestaurwanego centrum (fasady).

Wszystko polane śłowiańskim sosem…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.