TCD 2013: dzień 8

wpis w: moto, osobiste, podróże | 0

20130823-003359.jpg

Mission accomplished!

Oficjalnie MX-5 Klub Polska wjechał na teren Azji, wbił się na jakieś prywatne osiedle i trzasnął foty!

20130823-004410.jpg

Wjeżdżanie odbywało się już wcześniej, w turach, NA wjechały ostatnie, ale za to w pełnym słońcu!

Sam wjazd do Azji w sumie to był pikuś w porównaniu z wyjazdem spod hotelu i przejazdem przez/obok placu Taksim. Jednak trzeba przyznać, że pojęcie pasów ruchu to pojęcie obecne tylko zapewne jako taki żart opowiadany wieczorami przy browarze.

Choć może jestem nieco niesprawiedliwy. Widać, że sporo ludzi jednak jedzie dość zachowawczo, w porównaniu z np. Hindusami. Wynika to moim zdaniem, z faktu, że jeżdżą dobrymi furkami.

A tych im zapewne żal obcierać w imię pierwszeństwa drogi. CO innego taki stary fiat argenta, a co innego fiat albea. Oczywiście w sedanie…

Tak więc idzie wynegocjować pierwszeństwo, choć wymaga to pewnego zacięcia i gestykulacji łapami. W maździe niewątpliwie jest łatwiej.

Po oficjalnej sesji foto pożegnaliśmy się z TCD i rozpoczęliśmy solowy powrót na zimną i deszczową ponoć północ. Wyjazd ze Stambułu ponownie zrobił wrażenie, ale po parudziesięciu kilometrach na autostradzie, na której poruszaliśmy się teraz po legalu, zrobiło się pusto na trzech apsach (pewnie wszyscy zasuwają ekspresówką wzdłuż wybrzeża) i tylko czasem wymijały nas różne produkty niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego, na niemieckich blachach, śmigające w kierunku granicy.

Biorąc pod uwagę rangę niektórych z tych furek, nie zdziwiło mnie, że do kibla na autostradzie można wejść tylko w stroju do opery.

20130823-010747.jpg

Na granicy byliśmy o 16 i jeszcze chwilę przed granicą myślelśmy, że zgodnie z planem gdzieś około 20, 21 będziemy w Ruse przy granicy z Rumunią.

Hell, yes byliśmy…

Najpierwej okazało się, że kolejka przed nami jest potężna. Ale porusza się w miarę prędko. O ile się w niej stoi, a nie odpowiada na pytania jakiegoś ścichapęk typa w czarnej kamizelce.

Podszedł i się pyta, co my tu robimy. Niby przyjacielsko, ale coś mu nieszło, więc szybko przeszedł do rzeczy – „narcotics control, what were you doing in Turkey”. Słowo do słowa, wyszło mu, że nie pasi mu tak krótki nasz pobyt w Turcji. „Why only two days?”, więc ja na to, że przyjechaliśmy grupą, żeby wjechać do Azji i zobić zdjęcie.

Popatrzył jak na debila i najwyraźniej wiary nie dał, bo niedługo potem…

20130823-090158.jpg

Cykaliśmy rtg.

Co zresztą nie było takie łatwe, bo pierwszy rtg okazał się mieć podjazd nie do zdobycia, prawdopodobbnie nawet na seryjnym zawieszeniu.

Foty mi niepokazali, a szkoda, bo byłby cover photo na fejsunia, że oezu…

Zaczęli się tylko pytać, gdzie akumulator i gdzie bak. Przy pytaniu o bak po raz pierwszy trochem zbladł, bo pomyślałem, że zaczną się do niego dobierać i rozmontują mi samochód, przecież słyszało się takie historie, a ja na dodatek nieco nie rozmyślnie, na pytanie o to co robię, jako że koleś niebardzo kumał odpowiedzi „mam firmę”, walnąłem „I’m a businessman”.

A koleś na to:

„You are a businessman and you drive and old car?”

Na szczęście okazało się, że „nie ma problem” i że kontrola zakończona, gościu siedzi w robocie nonstop od 4 dni i takie tam. Coś jakby mu było głupio, nie wiem.

W mięzyczasie kolejka się powiększyła, ale my byliśmy już częściowo odprawieni i kazali nam przez bamki przejechać bokiem. „K… no to będzie się działo” stwierdziliśmy, i słusznie, bo przejazd ten został odebrany za nielegalny i wzbudził spore zainteresowanie służb, słabo mówiących po angielsku. „Xray” okazało się być słowem-kluczem.

Pokonawszy po raz drugi granicę, pozostało wbić się do kolejki. Potężnej. Pełnej Turków.

20130823-092237.jpg

Podjechaliśmy, popatrzyliśmy, Magda zagadała do gościa na niemieckich blachach wyglądającego nieturecko i nas wpuścił. I uderzył w gadkę. Multilanguagem pojechał, po polsku, niemiecku, angielsku, rosyjsku, włosku, bułgarsku i jeszcze jakimś.

„Aj em handryd persent terkisz internacjonal” rzucił.

A więc stało się, wykrakałem Turkisha…

20130823-092751.jpg

Terkisz, jak i spora część narodu, mocno wierzy w siłę gwiazdy, nawet spoty na granicy sobie robią (jak nasi passatami) i ustawiają się w kolorach. Ot, takie hobby.

3h później byliśmy już prawie prawie przy wyjeździe z placu buforowego.

image

9 pasów przechodziło w 2 a potem 1.

Trzeba było jechać przez Grecję… (Ekipa ponoć stała 15-20 minut).

Oczywistym było, że plan na dzień runął w gruzach i nie dojechaliśmy do Ruse.

image

Zatrzymaliśmy się triumfalnie w Novej Zagorze i wynajęłiśmy jedyny wolny pokój w hotelu. A właściwie 3 pokojowe mieszkanie, z dwoma łazienkami i dwoma balkonami. WYkończone w stylu PRL…

20130823-093520.jpg

Myślę, że czasy wschodnich hardkorów mamy za sobą, ale wciąż możemy wziąć prysznic na kiblu.

20130823-095903.jpg

Z ciekawostek, działające Wifi jest praktycznie na każdej stacji benzynowej, nawet takiej „nie wyglądającej”.

Większość drogi w dobrym, albo bardzo dobrym stanie. Ewidentnie jednak we wsiach nie remontują, więc sunie się 20km/h. Taki natualny spiący policjant, tylko za darmo. Kawałek drogi, którą jechaliśmy, wyglądał jak pas startowy dla wojska – nagle w szczerym polu droga szerokości chyba 3 pasów (nie wymalowanych, więc nie tak łatwo ocenić) w jedną stronę. I zakazem wyprzedzania.

Księżyc zasuwał ostro, a na niebie jarzyły się smugi kondensacyjne. Jeden z takich widoków co sobie myślisz sobie „o rany”.

We wsiach ciemno jak i u nas. Ale jakieś ludzie po knajpach siedzieli. Bidę jednak było widać jednak nawet po ciemaku.

Wciąż do domu mamy kawał drogi.

P.S. za Terkisza będą „srebrne” łyżki, nie zdążyliśmy z zakupem magnesików.

Glaeria dodana, ale brakuje zdjęć z azjatyckiej strony, dodam później

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.