Emigracyjne święta

wpis w: obrazki, tymczasem w CH | 0

#tymczasemznowuwCH

Tak w punktach bardziej, żeby się nie rozpisywać:

– pierwsze takie Święta i jakby więcej zrozumienia dla tych co od dawna na emigracji.

– świętowanie świąt plan – sukces, pakowanie mieszkania plan – połowiczny success, zakupy plan – połowiczny sukces, social plan – 1/4 sukces. Miało być prawie codziennie coś, a udało się 3 razy – Sylwester included.

– możesz się trochę odłączyć od fejsa, ale fejs nie odłączy się od Ciebie – od wczoraj mam przegląd tygodnia i zagadki XX wieku w jednym.

– udało się skutecznie wyeksportować do Niemiec wyprzedzanie TIRa przez TIRa. I to wcale nie Polacy robili.

– ale i tak najgorsze były płaty śniegu i bryły lodu spadające z naczep TIRowych. To co leżało na poboczu mroziło (sic) krew w żyłach, bo w paru miejscach były to konkret kawałki. Jeden TIR rozpłaszczył się z lodowego odzienia jakieś 30 sekund przed moim wyprzedzaniem. Muszę kupić kamerkę jednak, zwłaszcza na jazdy pożyczonym samochodem.

– 1500 km w pożyczonym samochodzie sam solo rozłożone na 2 dni. Git, ale strasznie długo. Przynajmniej social się nadrobiło, dziękuję za gościnę praskim emigrantom i sorki za próbę wprowadzenia się metodą torebkową. Szczotkę i dezodorant odbiorę w drodze powrotnej.

– A4 nie zawiodło i zakorkowało się koszmarnie, ale na szczęście jechałem do Pragi, a nie do Niemiec, więc Waze poprowadziło kotliną Kłodzką. Powoli, ale płynnie.

– te wszystkie momenty „ale ja tu kiedyś byłem” w Kotlinie i okolicach. Dzięki Tomek Hubert i Andrzej. Kulminacją przejazdu było „a tu za tym mostem to chyba dom Villas jest”. Szybki czek na guglu – był. A Ci co mnie bardziej znają, to wiedzą, że nie jestem mistrzem orientacji w terenie i żeby się zapoznać, muszę w danym miejscu być kilka razy. No więc byłem.

– jeśli Waze pyta o „Pass” to znaczy, że jak nie wklepiesz, że masz winietę na dany kraj, to poprowadzi Cię drogami niepłatnymi. Rozwiązało to zagadkę z drogi do Czech, gdzie uparcie chciał mnie z autostrady ściągnąć (a winietu było) na jakieś poboczne drogi. Myślałem, że chce mi wtrynić miejscówkę do zakupu winietki i dlatego spuszczałem Waze’a na bambus.

– rzędowa 6 z Xdrive zapakowane w bmw 3 (cholera, nie pamiętam dokładnie jakie, ale nie najnowsze, Piotr mnie oświecił, ale zapomniałem) robi robotę. Na niemieckiej autostradzie złapałem się z jakimś A7 55 TFSISISI i co prawda zostawałem w tyle ale nie traciliśmy horyzontu zdarzeń.

– a potem strzeliło mnie jakieś światełko jak jechałem 130 na 120. Hm. Zi dżermans, aptekarze a Waze dupa, bo do Lozanny prowadzić mnie nie chciał.

– różnica w cenie benzyny przed granicą z CH – 30 eurocentów. Stacja na autostradzie vs stacja 2 minuty od tejże autostrady. Na 50 litrach – robi różnicę.

– chyba jako jedyna stuprocentowo z powrotu do Lozanny ucieszyła się L. W sumie spędziła tu już prawie 3 miesiące z 28 miesięcy życia na świecie, czyli więcej niż 10% (a tak naprawdę jeszcze więcej, biorąc pod uwagę kumatość).

– i coraz więcej zdań składa w jakimś zrozumiałym języku, więc trzeba zabezpieczyć lenkoński księżniczki klingońskiej, zanim stanie się językiem utraconym.

– złożyliśmy (emailem) wniosek o świetlicę (tak jakby) dla J. Po drodze był mejl z prośbą o doprecyzowanie paru rzeczy i od tego momentu – cisza. Więc byliśmy w nerwach, bo bez APEMS jesteśmy lekko w du… (a ja bardzo głęboko tamże). Odpowiedź przyszła pocztą. Listem poleconym. Ale wniosek – zaakceptowany. Uff.

Ale tak naprawdę – nie o tym miało być.

Miało być o tym, że przepraszam za wszystkie smsy na które nie odpowiedziałem, mesendżery i emaile.

Czasem nie ogarniam. A ostatnio czasem bardziej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.