Afryka – 20101016 sobota

wpis w: osobiste, podróże | 0

Budzimy sie w miare wczesnie i dosc szybko ogarniamy, wskutek czego zapada decyzja brzemienna w skutki. Wjazd na  table mountain. Taksowka chwila moment i stajemy w kolejce.  Luda sporo ale kolejka porusza sie zwawo.

W przeciwienstwie do mnie po zejsciu z gory, ktore to, calkiem slusznie, czynimy. Zajmuje nam to kiela 2h z hakiem, ale pol roku bez ruchu czyni swoje i ostatnie 45 minut to dla mnie meczarnia jakich dawno.

Powrot do miasta taksowka zlodziejska (oni to jednak sa wszedzie tacy sami) wiec trase konczymy nieco wczesniej i spacerkiem podazamy do centrum waterfront na pojedzenie i popicie.

Powrot do domu, mycie i w miasto. Cape town zdobyte! Z baru do baru od piwa przez springboka i shit in the woods do wodki z redbullem. Tance i pytanie barmana „where are you guys from?”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.