Afryka, Botswana – 20101108 poniedzialek

wpis w: osobiste, podróże | 0

Jeszcze a propos wczoraj, starza Leigh w pewnym momencie zaczela smarowac mlodsza Sabrine antykomarowym czyms po nogach. Na moje pytanie czemu nie bierze srodkow antymalarycznych odpowiedzieli ze miala juz malarie i ze nie moze brac w zwiazku z tym lekow. Do sprawdzenia.

Sen. Najpierw snilo mi sie, ze obrazilismy jakis murzynow i rzucili na nas jakies gusla, RafAl umarl pierwszy, potem wzieli mnie na celownik. Nie pamietam co dalej, chyba sie obudzilem.

Sen drugi, bylismy na przyladku dobrej nadziei, na ktorym byl wypasiony czesciowo osrodek turystyczny, duza wieza z wieloma pietrami przez ktore sie wchodzilo. Chyba cos jak mroczna wieza… Na saamej gorze byl basen (chyba inspirowany opowiescia kasi o basenie przy victoria falls) w ktorym jakies dziecko robilo salto i walnelo glowa w trampoline. Wpadlo do wody tam krew zaczela sie rozpraszac, potem okazalo sie ze zostalo mi tylko pare godzin do samolotu/statki i musialem spadac szybko.

Gdzies jeszcze w jakims momencie bylo cos z nartami. Cos jak andorra, te sprawy, ale tu pamietam najmniej.

Sporo przemocy w tych moich snach, jak juz sa. W ghanzi nawet snow nie bylo. Parafia nie sluzyla, choc moze po prostu bardziej sie kamuflowaly.

Dzisiaj urodziny Moniki. Wyslac smsa? Nie wysylac? Wyslalbym kartke, ale nie znam adresu. Poza tym chyba zbyt pretensjonalne…

9.02 sabriny rada co do victoria falls -rafting z Mad Dogs z Action Jacksonem.

23.30 dobry ale dlugi dzien. Dobre wywiady choc troche za dlugie. Ale powiedzieli pare dobrych rzeczy. Teraz repacked i jutro kalahari.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.