Afryka, Botswana – 20101110 sroda

wpis w: osobiste, podróże | 0
Kibel pelen niespodzianek. Musze skorzystac, ale caly czas sie spodziewam ze mnie cos w tylek wlezie. Niefajnie.

Snow konkretnych – zadnych.

Spodziewanej burzy – tez nie, wiec decyzja spania w namiotach – trafna.

Krotkie spodenki zaczynaja kolorem przypominac ziemie tutejsza. Ah co to bedzie za pranie! Chyba na dwugodzinne wrzuce moze nawet.

Nastroj spoko. Checi – tez. Mozliwe ze wczoraj spalilem akumulator do exa. Wlozylem wlaczona kamere do torby. Potem pachnialo spalenizna. Zwalilismy na karb jezdzenia chinczykiem.
Dopiero potem sie okazalo. Mam jednak nadzieje ze akumulator wyladowal sie zanim cokolwiek sie stalo. Kamera na drugim akumulatore dziala….

11.59 wlasnie nakrecilim spalony busz. Wczesniej przemyslenia zainspifowane piosenka lipinskiego, ktorej niestety nie pamietam. Co do przyszlosci.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.