Moto: Miata Mini Challenge – 2013.05.18 Runda 1 Lublin

wpis w: mazda, Miata miniChallenge, moto, osobiste | 1

DISCLAIMER: Nie ukrywam – będę pisał ze swojego osobistego punktu widzenia, który jest mój, tylko mój i właśnie mój – jak zwykłem tutaj. Z punktu widzenia gościa, dla którego takie spotkania jak to, to głównie zmagania z samym sobą, w pierwszym rzędzie, i ze sprzętem, w drugim rzędzie.

Przypomniałem sobie, co to znaczy być Miatą na torze. Potem zacząłem obczajać te niewidzialne w realu linie idealnego podejścia do zakrętu. Do paru zakrętów obczaiłem, ale do paru – nie. A tam w tym Lublinie, Panie, to same zakręty są!

image

I Indianie!
image

Nie dość, że Mazowsze płaskie jak stół, dróg z zakrętami jak na lekarstwo, o pagórkach nie wspomnę, to of kors toru, w prawdziwszym tego słowa znaczeniu, nie uświadczysz w promieniu wielu kilometrów.

Nie wiem skąd się wziął obiekt w Lublinie. W tej chwili funkcjonuje w dość osobliwym otoczeniu kościoła, osiedla, jakiejś starej fabryczki i ulicy Zemborzyckiej. Teren został wykupiony przez developera, ale z racji kryzysu, na razie działa jako obiekt. Bez żadnej infrastruktury. I nawet nie ma żadnych jej pozostałości.

Skąd Lublin ma wyprofilowany tor asfaltowy, na którym można śmigać bez obawy o zdarcie gum przy pierwszym podejściu?

Ktoś mi powie?

Impreza zorganizowana idealnie, jeśli to jest standard wyznaczony na następne rundy, to dobra prognoza.

Good job Himber.

Co prawda wykład o ratownictwie drogowym został nieco zakłócony przez start turbo miat (byliśmy podzieleni na dwie grupy), ale dowiedzieliśmy się paru ważnych rzeczy, a potem poszliśmy na skarpę patrzeć i słuchać wzdechów i sapań turbin.

A że tor kręty, toć i sapnięć było sporo.

Nissan SXMX

I pięknie brzmiały…

Ortalion nawet wyznał, że wystarczyłoby mu 0,1 bara, byle mieć to sapnięcie…

Heh – jestem za.

Po raz kolejny, swoją drogą, okazało się, że wystarczająca ilość Mazd powoduje nieważność prognozowanych burz i gradobić. Mimo zapowiedzi nie zobaczyliśmy ani jednej. Zapłaciliśmy za to swoją skórą – dawno nie widziałem tylu zjaranych po legalu ludzi.

Jako że jeździliśmy w dwie osoby na próbach – o wynikach nie mam wiele do powiedzenia, oprócz tego, co na forum.

Powrót przez Nałęczów zaliczam do jednych z najprzyjemnieszych zaskoków drogowych ostatnich sezonów. Nałeczów tak mnie zadziwił niczym czołg znienacka, że naprawdę rozważałem rezygnację z Nocy Muzeów na jego rzecz.

„We’ll be back”, drogi Nałęczowie, gdyż dróżki prowadzące do tegoż są kręte, trochę pagórków było, a jakość asfaltu – w przeważającej części dobra, a na niektórych – wyśmienita. Było też z 20 kilometrów słabszej, ale dało radę.

I to podsumowuje część zasadniczą imprezy. Mam jednak parę obserwacji, którymi chciałbym się podzielić.

Znowu mam wrażenie, po jednych Kielcach i po jednym Lublinie, że taka jedna wizyta na tego typu torze, czyli krótkim i krętym, w przypadku Miat przynajmniej, wnosi więcej do poznania samochodu, jego granic, przeciążeń, kiedy odpuścić i na co można sobie pozwolić, niż 3 Ułęże. Na których same prędkości, dla takich świeżaków jak ja (ale z rozmów wiem, że nie dotyczy to tylko mnie) są po prostu, hmmm, z braku lepszego wyrażenia rzeknę – onieśmielające. I instruktor, przekonujący, że już teraz trzeba wchodzić w zakręt, niekoniecznie jest wiarygodny przy 120km/h

Siłą takich ćwiczeń jest szybka powtarzalność – „Ok, teraz wszedłem w ten zakręt tak, nie wyszło tak jak miało być, spróbuję tego kąta” – powtarzane co minutę, daje szybkie rezultaty.

Na tak długim torze jak Ułęż, nie da się tego zrobić.

Wiem, zapewne nie odkryłem Ameryki, ale…

Mogąc kręcić rundki kilometrowe, patrząc jak to wszystko działa, z Race Chrono pokazującym czasowe różnice pomiędzy lapsami, wniosły dużo więcej, niż 6 Ułężowych czasówek i pewnie dwa razy tyle ogonów, do poznania samochodu, jego granic przyczepności, etc…

A że prędkości mniejsze, to można testować, że faktycznie można wchodzić w zakręt wcześniej i że faktycznie, to o czym mówił instruktor – działa.

P.S. mam pomysł na perfekcyjne przekleństwo, którym można obdarzyć miatowicza spoza okolic Warszawy. „Obyś mieszkał na Mazowszu!”. Żeby było jasne, jestem lokalnym patriotą, ale…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.