Warszawa – 20101130 wtorek

wpis w: osobiste, podróże | 0

11.02 cafe filtry. Czekam na woo i zi celem skoordynowania akcji koszulowej. Sytuacje komplikuje fakt iz ja mam kosule zi a on mojom. Odkrylem to wczoraj, ale pomyslalem ze pojebalo mi sie przy zakupie. Ze Zi zauwazylby skladajac swoja koszule pieczolowicie iz cos jest nie tak. Coz, brak wiary w siebie rezultuje takim efektem. Zamiast zadzwonic do jednego i drugiego, przyjalem iz to ja zem gupi.

Wczorajsze popoludnie pod znakiem zatopienia sie w samotnosci i pustosci. Nawet tv nie od raza wlaczylem, tak mi poczeba ciszy samotnej a nie ciszy wspolnej…

Tak niniejszym skończyła się nasza afrykańska przygoda. Spotkaniem w Cafe Filtry, wymianą koszul i wparowaniem do biura.

W którym byliśmy już dzień wcześniej, bo oczywiście z lotniska, zmordowani, pojechalim prosto na Niemcewicza zostawić graty produkcyjne. I zaraz potem do domków. Do swojego łóżka.

Cisza panująca w domu… Była zarazem ekscytująca jak i przerażająca. No i oczywiście na Okęciu powitał nas śnieg. Mocne wejście.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.