HOF countdown day minus 6 – rozterki line-up

wpis w: osobiste | 0

20120628-021948.jpg

Patrzę na rozpiskę Heinekena, słucham sobie trochę w sieci, podsłuchuję w Trójce zapowiedzi i sytuacja na środę wygląda niewesoło.

Właściwie od 20.00 mogę zasuwać po lotnisku niczym samolocik. Czyli kilometry przede mną.

Tu słowo wtrętu. To pierwszy od 2006 roku Heineken, na którym nie będę służbowo. Najpierw 2 lata z Wrigley’em, potem 3 z inną firmą, w zeszłym roku wpadłem natomiast tylko na chwilę. Zaistniało pewne zmęczenie materiału w zeszłym roku.

Wielopłaszczyznowe.

W tym roku cieszę się niezmiernie – zobaczę kapele, które już na Openerze grały, ale ja z racji pracy nie bardzo miałem okazję zobaczyć.

Należą do nich The Ting Tings, z nowym co prawda materiałem, ale liczę na stwierdzenie, iż to jednak nie jej nejm jest.

No ale problem jest, bo tuż przed nimi zaczyna Gogol Bordello.

A pod koniec ich zaczyna legendarny New Order.

Jak się New Order szybko uwinie, to jest szansa wskoczyć (wyskoczyć?) na Orbital (tu akurat przypadkiem wpadłem na motyw z Doctor Who, woohoo!).

Dodatkowo, dzisiaj posłuchałem The Kills i aż się boję posłuchać na nowo Yeasayer (pierwsze podejście mi nie podeszło). Bo może to jeden koncert tego dnia, który zobaczę spokojnie, bez poczucia straty czegoś fajnego.

Whiz Khalifa odpada jako collateral damage. Trudno. Nie do końca jestem fanem tej muzyki.

Bjork odpada jako „już widziana”… Jestem pewien, że czymś zaskoczy, bo co Bjork to Bjork i nawet w zlewce powinna dać radę, ale trzeba dać szansę nowym doświadczeniom.

Bez żalu natomiast skipnę sobie Fisza i Emade – boję się otworzyć rozpiskę festiwalową i lodówkę przy okazji, chyba postanowili obskoczyć co się da. Ursynalia, Orange, HOF, a nawet nie zaczęły się wakacje…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.